Blackhearts – The Omnibus – recenzja


Tytuł: Blackhearts – The Omnibus
Autor: Nathan Long
Liczba stron: 768
Gatunek: Warhammer Fantasy
Moja ocena:

Proza ze świata Warhammera Fantasy jest krwista i soczysta, a Blackhearts Nathana Longa nie jest wyjątkiem. To wydanie – omnibus, składające się z trzech wydanych wcześniej osobno tomów, nie wydanych dotąd w Polsce (Valnir’s Bane, The Broken Lance oraz Tainted Blood),  jest najlepszym cyklem książek ze świata Warhammera, jaki czytałem i który polecam wszystkim fanom przygód w Starym Świecie. Ale po kolei.

Blackhearts-Omnibus

Tytułowi Blackhearts to drużyna straceńców, z których każdy popełnił jakieś przestępstwo i którym pozostawiono do wyboru stryczek, albo wykonanie najbardziej karkołomnych, samobójczych i sekretnych misji w których stawką jest nie tylko ich życie, ale nawet całego Imperium. Na czele tych bohaterów mimo woli staje Reiner Hetsau, wyznawca boga złodziei  Ranalda, szuler i dawniej imperialny pistolier, który najchętniej spędzałby czas w ciepłej izbie, ogrywając kolegów w kości, a tymczasem przychodzi mu walczyć ze spiskami wyznawców Chaosu, inwazją szczuroludzi, mrocznymi elfami i wieloma innymi zagrożeniami. Hetsau, który dzięki swojemu szczęściu które przypisuje wierze w Ranalda oraz dzięki umiejętności perswazji i przekonującym kłamstwom, potrafi wybrnąć z największych niebezpieczeństw jest głównym bohaterem trylogii, ale wszyscy członkowie drużyny są barwni, oryginalni i kryją w sobie tajemnice, które są stopniowo odkrywane przed czytelnikiem. Bohaterowie desperacko walczą o własne życie i wolność, stając się towarzyszami broni, ale co nie powinno dziwić wśród mniej lub bardziej słusznie skazanych – są również niezdyscyplinowani i pojawiają się wśród nich konflikty. Relacje między postaciami są świetnie ukazane – dialogi bohaterów drużyny o ścierających się charakterach i pochodzących z różnych grup społecznych są żywe, a nawet potrafią iskrzyć się humorem. Blackhearts starają się jednocześnie zachować człowieczeństwo w najbardziej ekstremalnych sytuacjach i potrafią być zdolni do epickich poświęceń.

Podobnie jak relacje między postaciami i dialogi, akcja jest szybka, błyskotliwa i nie zwalnia nawet na moment. W całym omnibusie nie ma ani chwili przestojów, fabuła nie jest przewidywalna, a czytelnik zostaje wciągnięty tak bardzo w zmagania bohaterów, że nie można się powstrzymać, aby nie kibicować grupie zdesperowanych straceńców. Nie jest to typowe fantasy, bo wyróżnia się czarnym humorem, bohaterami którym daleko do rycerzy w lśniącej zbroi i nieustraszonych krasnoludzkich zabójców trolli, a bliżej do drobnych złodziejaszków, oraz szybkiej nierozwlekłej fabuły, która stawia akcję nad rozbudowane opisy imperialnych miast i pałaców. Są tam wielkie bitwy i małe potyczki, polityczne intrygi i knowania licznych wrogów ludzkości. Książkę czyta się bardzo szybko, a szybkie zwroty akcji i fabuła skłania do czytania kolejnych rozdziałów.

Blackhearts to opowieść wciągająca od pierwszego do ostatniego zdania, którą musi przeczytać każdy fan Warhammera, ale może się podobać każdemu, nawet osobom nie czytającym fantasy. Jest to najlepsza literatura akcji w Starym Świecie – polecam przeczytać fragment udostępniony przez Black Library, który można ściągnąć tutaj:  rozdział Blackhearts, a jestem przekonany, że zostaniecie również fanami tej książki.

Dodaj komentarz

Filed under Książki, Warhammer

Dodaj komentarz